Wiceprezes państwowych Zakładów Chemicznych Police zdradzał poufne informacje przedstawicielowi firmy biorącej udział w wielomilionowym przetargu — wynika z materiałów CBA. Chodziło o dostawę sprzętu dla polickiego giganta. Poznaliśmy druzgocący dla wiceprezesa polickich zakładów dokument prokuratury. Mimo dowodów na nieprawidłowości menedżer nie stracił pracy.
Strategiczna spółka
Zakłady Chemiczne Police to część Grupy Azoty – strategicznej spółki Skarbu Państwa. Notowana na giełdzie firma jest jednym z największych w Europie producentów nawozów. O tym, kto w niej rządzi, decydują politycy. Od 2016 r. zakładami kierują nominaci Prawa i Sprawiedliwości na czele z Wojciechem Wardackim, uznawanym za człowieka Joachima Brudzińskiego, jednego z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.
Jednym z zastępców prezesa Wardackiego jest Tomasz Panas, który w 2010 i 2014 r. startował w wyborach samorządowych z list PiS. W 2018 r. Radio Szczecin informowało, że menedżer jest brany pod uwagę jako potencjalny kandydat na burmistrza Polic z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
Maj 2017 r. Firma rozpoczyna procedurę zakupu floty transportowej. Dla zakładów chemicznych to produkt pierwszej potrzeby, codziennie w Policach trzeba bowiem przerzucić nawet kilkaset ton nawozu, bieli czy mocznika. Czas goni, bo kończy się poprzednia umowa na leasing pojazdów, którą lata wcześniej Azoty zawarły z Toyotą. Chodzi o prawie 40 wózków widłowych, melexy, koparki, ładowarki, sztaplarki i zamiatarki.
Police powołują 17-osobową komisję, która ma wybrać dostawcę. Spływają trzy oferty: od Toyoty, firmy L. i przedsiębiorstwa E. W lipcu 2017 r. komisja wydaje rekomendację: najlepszą opcją jest zawarcie umowy z poprzednim wykonawcą, czyli Toyotą. Azoty mają zapłacić tej firmie ok. 23,5 mln zł.
Wydaje się, że sprawa jest zamknięta i pozostaje tylko podpisać umowę. Tymczasem niespodziewanie pod koniec lipca zarząd zakładów w Policach unieważnia procedurę. Pracownicy Polic zajmujący się logistyką niepokoją się. Wiedzą, że za chwilę w firmie nie będzie czym przerzucać surowca. Zastanawiają się, co stoi za decyzją zarządu.
Nie wiedzą, że w tym samym czasie Centralne Biuro Antykorupcyjne podsłuchuje już dwie osoby związane z tym przetargiem: wiceprezesa Azotów Police Tomasza Panasa (odpowiedzialnego za logistykę) oraz Adriana S., handlowca firmy L., która przegrała z Toyotą.
Adrian S. nie jest przypadkową osobą. To wspólnik syna Tomasza Panasa w innej firmie.
Gdy decydują się losy przetargu, ta trójka pozostaje z sobą w nieustannym kontakcie. Z podsłuchanych przez CBA i opisanych w dokumentach prokuratury rozmów telefonicznych wynika, że: „Tomasz Panas nie był zadowolony ze współpracy z pracownikami podległego mu pionu logistyki oraz nie był zainteresowany kontynuacją współpracy z firmą Toyota” (to dokładny cytat z pisma prokuratury).
Po skasowaniu przetargu pracownicy centrum logistyki Polic nadal próbują załatwić Azotom sprzęt. Spotykają się z kolejnymi firmami, również z L. i Toyotą. W spotkaniu z przedstawicielami japońskiego koncernu na początku bierze udział wiceprezes Panas. Szybko jednak wychodzi, trzaskając drzwiami. Jest oburzony, że skład delegacji Toyoty ma zbyt niską rangę.
Źródło info i foto: RMF24.pl