To była wyjątkowo bestialska zbrodnia. Obrażenia matki, ojca i ich 7-letniego syna – ujęte w wyroku – są zbyt drastyczne, by je opisać. Zginęli nocą od ciosów zadanych siekierą. Sprawca został nieprawomocnie skazany na dożywocie i może ubiegać się o wyjście na wolność najwcześniej po 30 latach. – Tam była niechęć i zazdrość o młodszego brata – mówi rzeczniczka sądu. „Raport” Beaty Glinkowskiej.
– To były rany rąbane głównie głowy i klatki piersiowej – bez szczegółów wymienia Tomasz Orepuk z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
21-letni Marceli C. starszy syn zabitego małżeństwa, usłyszał wyrok dożywocia.
Wyrok skazujący za trzy zabójstwa
– Zapadł wyrok skazujący, za trzy przestępstwa: zabójstwo matki, ojca oraz brata. Za każdy poszczególny czyn wymierzono karę dożywocia, wtedy kara łączna to jest kara dożywocia. Zastosowano również środek pobawienia praw publicznych na maksymalny okres 10 lat. Sąd orzekł, że skazany będzie mógł się ubiegać o przedterminowe zwolnienie po 30 latach – mówi Marzena Rusin-Gielniewska, rzecznik Sądu Okręgowego w Świdnicy.
Proces toczył się przed świdnickim sądem za zamkniętymi drzwiami z wyłączeniem jawności. Między innymi ze względu na najstarszego syna zamordowanej pary, którego w momencie zbrodni nie było w domu, wyjaśnia Marzena Rusin-Gielniewska.
– Chodziło obronę interesów pokrzywdzonego, najstarszego brata oraz – zważywszy na okoliczności tych zbrodni – o ochronę dobrych obyczajów – twierdzi sędzia Rusin-Gielniewska.
– Był on oskarżycielem posiłkowym podczas procesu brata – mówi jego pełnomocnik, adwokat Tomasz Bokszczanin.
– Oczekiwał na ten wyrok, natomiast o odczuciach człowieka, którego dotknęła tak wielka tragedia, nie sposób mówić – mówi adwokat. – Jest to człowiek, który przeżył ogromny dramat – dodaje
– Wyrok w takiej sprawie nikogo satysfakcjonować nie może, ale jest jedynym, jaki mógł zapaść, biorąc pod uwagę szereg okoliczności związanych z tą sprawą, np. opinie sądowe psychologiczne i psychiatryczne, w których badana była osobowość oskarżonego. Ich wyniki są takie, że ten bardzo młody człowiek cały czas może stanowić zagrożenie dla innych ludzi – ocenił prawnik.
Obrońca Marcelego C., zgodnie z wytycznymi klienta, nie zgodził się na rozmowę.
Zbrodnia rozegrała się w środku nocy
Dramat rozegrał się w Ząbkowicach Śląskich, 9 grudnia 2019 roku, około godz. 2 w nocy policjanci zostali wezwani do włamania w domu jednorodzinnym. Zadzwonił – jak okazało się później – sam sprawca.
– Gdy tylko policjanci dojechali na miejsce, zauważyli mężczyznę, który siedział na dachu, i krzyczał, że to on jest autorem zgłoszenia. Mówiąc, że włamywacz może być w środku, pytając, co z jego rodziną – przypomina st. asp. Katarzyna Mazurek z Komendy Powiatowej Policji w Ząbkowicach Śląskich.
18-latek twierdził, że uciekł na dach przed rzekomym włamywaczem. Policjanci znaleźli w domu zmasakrowane ciała jego bliskich. Na miejscu zaczęły się oględziny. Podawana przez nastolatka wersja – miała coraz więcej nieścisłości – wylicza policjantka:
– On miał przygotowaną legendę, tak jak oszuści. Powiedział, że włamał się do jego domu mężczyzna ubrany na czarno, że miał kominiarkę, że nie widział jego twarzy. Ale jednocześnie powiedział, że ma brodę. Im więcej śladów zabezpieczali kryminalni na miejscu zbrodni, tym bardziej policjanci odnosili się do tych śladów. Na te (szczegółowe) pytania mężczyzna już nie potrafił logicznie odpowiedzieć i przyznał się – mówi st. asp. Mazurek.
Źródło info i foto: polsatnews.pl